poniedziałek, 18 lutego 2013

Joe

* w tle

Rozdział 4


Czasem coś rani mnie tak, że cierpienie nie mieści się w moim ciele i czuję, że każda żyła pęka mi z bólu. Dni mijają ale ból nie. Rano po przebudzeniu mam wrażenie, że to tylko koszmarny sen, ale to trwa bardzo krótko. Chciałbym cofnąć czas i sprawić, aby mój wypadek nigdy nie miał miejsca. Wtedy wiedziałbym jak postąpić, nigdy nie popełnił bym tych samych błędów. Jestem taki... zmęczony, tym wszystkim. Czasem odechciewa mi się żyć, ale uparcie idę do przodu z uśmiechniętą miną. Sam sobie się dziwie, że jestem w tym taki dobry. Chyba doszedłem z tym do perfekcji, jeszcze nikt nie widział, abym był kiedykolwiek smutny. I czy nie tak to właśnie powinno być? Od kilku dni, znów chodzę do szkoły. To cudowne, móc widzieć tych ludzi. Tak bardzo się za nimi stęskniłem. W prawdzie Lori, na bieżąco wszystko mi opowiadała, co u kogo słychać, lub co się dzieje w szkole, ale to nie to samo, co zobaczyć to wszystko na własne oczy. Fajne, jest to, że i znajomi się za mną stęsknili. Ostatnio, często leże na swoim łóżku i myślę... o wszystkim. Wydaje mi się, że to przez ten wypadek. Głupie zdarzenie. Ten dzień miał być takim udanym. To właśnie wtedy między mną, a Franky coś zaiskrzyło. Coś poważniejszego, niż dotychczas. Dokładnie pamiętam jak tańczyliśmy na tej szklanej dyskotece, przytuleni do siebie, a świat się dla nas nie liczył. To może wydawać się śmieszne, ale tańczyliśmy postępując z nogi na nogę, bardzo powoli, tak aby ten moment trwał jak najdłużej. By jak najwięcej móc zapamiętać i cieszyć się swoją bliskością. Muzyka była wtedy tak szybka, a nasze kroki całkowicie do niej nie pasowały, ale my byliśmy w naszym świecie, w którym mamy tylko siebie. Czułem się bezpiecznie, trzymając ją w ramionach. Często wracam do tamtych chwil. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na tej dyskotece. Nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji. Jedna chwila, a tak wiele zmieniła, gdybym był tylko bardziej ostrożny. Zmęczony po dyskotece i sprzątaniu po niej, wracałem do domu. Szła zemną tylko Pepe, wesoła, zawsze uśmiechnięta, ale bardzo porywcza i czasem denerwująca Pepe. Nie chciałem już z nią iść, męczyła mnie swoją obecnością. Na przejściu dla pieszych nie czekając na nią szedłem uparcie przed siebie. To był błąd. Usłyszałem tylko krzyk dziewczyny, a zaraz potem głośny łomot. Potem upadłem na ulice. Byłem tak oszołomiony, ze sam nie wiedziałem co się stało. To była zaledwie chwila. Szybko wstałem, otrząsnąłem się i o dziwno, o własnych siłach ukucnąłem pod ścianą dużego budynku  i zemdlałem. Zdążyłem tylko usłyszeć pisk opon odjeżdżającego pojazdu. A potem czułem już tylko ogromny ból w lewej ręce. Obudziłem się prawdopodobnie następnego dnia w szpitalu. Słońce przebijało się przez szpitalne okna. Byłem zdezorientowany, nie wiele pamiętałem z poprzedniego wieczoru. Za szklaną ścianą oddzielającą sale dla paciętów, a korytarz zobaczyłem smutna, zmęczoną twarz mojej mamy. Potem wszystko mi opowiedzieli, co się stało i jak tu trafiłem. Podczas mojego dwutygodniowego pobytu w szpitalu, odwiedziło mnie wiele osób. Przyjaciele, rodzice codziennie przy mnie byli, siostry, na okrągło ktoś przy mnie był, ale brakowało mi jednej osoby. Gdybym mógł wymieniłbym tych wszystkich którzy mnie odwiedzili na tą jedną. Franky - to jej najbardziej mi brakowało. Do końca miałem nadzieje, że jednak przyjdzie. Niestety myliłem się. A gdy już do końca straciłem nadzieje, że ją spotkam, ona jak gdyby nigdy nic pojawiła się. Uśmiechnięta i cały czas tak słodka, jak ją zapamiętałem. Ale teraz Franky się zmieniła, jest zimna i nieprzyjemna, tylko czasem, pozwala, abym odkrył w niej ta słodycz, która miała w sobie na samym początku, gdy ją poznałem. I każdego dnia poznaje ją na nowo. Pamiętam jak byłem wtedy zaskoczony, gdy stanęła w drzwiach do domu. Czułem od niej zapach papierosów, który starała się ukryć pod perfumami. Nadal tak słodkimi jak zawsze, choć to w niej pozostało takie same. Długo w tedy u mnie nie zabalowała. Weszła, posiedziała trochę i wyszła, tłumacząc się, że bardzo się spieszy. Nie obwiniam ją o to. Sam nie byłem zbyt skory do rozmowy. Dlaczego ? Sam nie wiem, to tak jakbym przestał czuć to co od dawna czułem. Jakby w jednej chwili to znikło. Nasze uczucia nie przetrwały próby czasu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Razem z nią wyszły wszystkie nasze wspólne emocje i uczucia. Od tamtej pory staliśmy się dwójką nieznajomych. Z czasem sie trochę poprawiało, ale nie wiele. Żadno z nas nie okazywało jakich kolwiek chęci do kontynuowania naszej historii. I dopiero teraz, gdy wróciłem do szkoły, normalnie rozmawiamy, tak jakby przeszłość nie miała miejsca.
Dzień przed powrotem do szkoły zdałem sobie sprawę, dlaczego Franky nie starała się tego naprawić, tak jak na początku. Mój bliski przyjaciel przez przypadek wygadał się, że Jai planuje niespodziankę dla dziewczyny. Byłem bardzo szczęśliwy, że Jai, który również był moim przyjacielem, znalazł sobie dziewczynę. Miałem tylko nadzieję, ze będzie ona lepsza od Cory - jego byłej. Niemal się zakrztusiłem wodą, gdy dowiedziałem się, kim jest obiekt westchnień Jai'a. Franky. Znowu ona. To było dla mnie za wiele, pamiętam jak bardzo znienawidziłem wtedy, mojego byłego już przyjaciela. Miałem ochotę go uderzyć, lecz ciężko byłoby mi to zrobić z ręką w gipsie. Właśnie wtedy moja przyjaźń z nim się zakończyła, wtedy też, zrozumiałem, że Franky nie była dla mnie obojętna, przez ten cały czas, gdy tak ją zostawiłem, po wypadku. A Jai po prostu wykorzystał tą chwile. I nadal mam do niego żal, pomimo, że tak naprawdę nic mnie z Franky już nie łączy, poza tym, że nie mam też prawa, do bycia złym, może dawniej teraz już nie. Teraz jest już za późno. Spaprałem sprawę i wiem, ze to był wielki błąd.

Musiałem naprawdę długo tak leżeć i myśleć o tym wszystkim, ponieważ usłyszałem jak Lori przekręca klucz w drzwiach. Cicho weszła do salonu, gdzie leżałem, telewizor był włączony, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Mama wyszła pozałatwiać sprawy związane z szpitalem, po mojej obecności tam, a Lori była na treningu cheereader'ek. Zastała mnie bezwładnie położonego na białej, masywnej, skórzanej kanapie, przytulony do tego samego koloru poduszek. Od razu zauważyła, że jestem smutny i zadała jedno z najbardziej znienawidzonych przez mnie pytanie - "Wszystko w porządku ?". Nie chciałem przed nią ukrywać prawdy, że "nie, nie jest", bo to moja siostra i zna mnie najlepiej na świecie, dlatego po prostu nie odpowiedziałem jej nic. Wtedy w drzwiach ukazała się Viki - najlepsza przyjaciółka mojej siostry. Podśpiewywała sobie pod nosem, tupiąc przy tym nogą. Obydwie były bardzo zadowolone i cały czas się śmiały. Nie chciałem im przeszkadzać, wiec udałem się na górę do swojego pokoju. Zostałbym i pośmiał się z nich i z nimi, ale nie dziś, to nie był dobry dzień na śmiech i zabawę. Nie dziś, gdy na szkolnym korytarzu spotkałem Franky, która dokładnie mi się przyglądała. Ostatnio nasze spojrzenia są takie zakazane, ale pełne namiętności. Nigdy nie spodziewałem się, że zwykłe spojrzenie może tyle ukrywać. W oczach człowieka można odczytać całą prawdę, a ja odczytałem z jej smutek. Ale ten smutek był prawdą, którą obydwoje skrywamy, bo i ja ukrywam moje prawdziwe uczucia co do Franky. Czasem tylko się zastanawiam, czy one są aby prawdziwe? Bo gdyby były, ani ona, ani ja, nie znaleźlibyśmy sobie "drugiej połówki". Franky ma Jai'a, mojego byłego, przyjaciela, a ja mam Stelle. Stella nie jest jeszcze moją dziewczyną, nie wiem czy kiedykolwiek nią będzie. To, że się poznaliśmy było przypadkiem, tak jak i przypadkiem było to, ze się we mnie zakochała. Czy z wzajemnością? Tego nie wiem. Tak, Stella jest dla mnie ważna i jest naprawdę śliczną dziewczyną z ogromnym poczuciem humoru, ale czy to wystarczy by była moją miłością. Wydaje mi się, że moja pierwsza miłość to Franky i nie wyobrażam sobie o niej nie myśleć, ponieważ zawsze będzie w moim sercu. Nie ważne jak bardzo bym się starał, nie uda mi się tak po prostu o niej zapomnieć.
To dziwne, że podobają mi się dwie tak różne od siebie dziewczyny. Stella, ma jasne, krótkie włosy, farbowane na błąd, jest dość niską osobą. Jest całkiem inna niż Franky, jej żartu są śmieszne, a żarty Franky bardziej urażają, odpychają i pozostawiają niechęć do jej osoby. Franky jest tajemnicza i wulgarna, Stella szalona, odważna, pełna energia. A ja właśnie kogoś takiego potrzebuje, kogoś kto będzie również szalony i beztroski jak ja. Poza tym Stella, ma piękne, duże brązowe oczy, i duże, ponętne usta. Jest bardzo chudą i zwinną osobą, kochającą sport. Z Stellą bardziej do siebie pasujemy, jest taką żeńską wersja mnie. I gdybym miał wybierać pomiędzy nią, a Franky, wybrał bym Stelle, ponieważ, przy niej będzie mi stabilniej i bezpiecznie. Ona jest bardzo przewidującą osobą, wiec nie będę zaskoczony jej postępowaniem, co jest całkiem odmienne u Franky. Ale to właśnie jej porywczość, tak bardzo mnie do niej ciągnie.

Mozolnie wyszedłem po schodach i skierowałem się do swojego pokoju, nacisnąłem na klamkę i to co tam zauważyłem, przyprawiło mnie o palpitacje serca. Zamarłem bez ruchu, nie wiedząc co mam zrobić. W moim pokoju, przy pianinie siedziała na krześle skulona Franky. Miała na sobie białą, workowatą koszule, czarne obcisłe rurki i tego samego koloru Vansy. Pokój w którym obydwoje się znajdywaliśmy był ponury i ciemny, być może dlatego, ze na zewnątrz panował ulewny deszcz, a słońce przykryły szare masywne chmury. Franky wstała i jednym krokiem przybliżyła się do mnie. Tak bardzo się ciesze, że ją widzę, sam na sam. Nie mogłem się powstrzymać i przygarnąłem ja do siebie ręką i trzymałem tak jakbym nie chciał ich już puścić.. Ona swoje położyła mi na szyi i tak staliśmy wpleceni w siebie. Brakowało mi jej dotyku. Przytulałem ją bardzo mocno, ponieważ bałem się, że to wszystko może być tylko snem, nie chciałem jej teraz stracić. Nie teraz, gdy tak bardzo jej potrzebuje.
-Wystarczył jeden dotyk i stałem się wierny tylko Tobie- szepnąłem jej do ucha, nadal przytulając ją do siebie. Franky nic nie odpowiedziała, czułem przez jej białą koszule jak serce zaczęło jej bić milion razy mocniej, tak jak i z resztą moje.
-Współczuję ci- odpowiedziała, wyplątując się z moich objęć i zagryzając wargę.
-Czego?- zapytałem, nie rozumiejąc jej słów.
-Tego, że oszukujesz Stelle i siebie.- Franky jak niby nigdy nic chciała opuścić mój pokój. Jednak złapałem ją za rękę i przyciągnął do siebie.
-I co? Teraz jak niby nigdy nic sobie pójdziesz?- zapytałem, lekko marszcząc brwi.
-Taki był mój plan.
-I nic? Nawet nie porozmawiamy o tym co się przed chwilą wydarzyło?- zapytał.
-Jak chcesz. To przyszłam porozmawiać tu o tobie i Stelli, ty mnie przytuliłeś, a ja nic z tego sobie nie zrobiłam, bo przecież masz dziewczynę, kotku- odpowiedziała mi, kiedy wkurzony przyglądałem się jej. Puściłem jej rękę, a ona sztucznie się uśmiechając, zapytała:
-Przyjaźń?
-Ta- odpowiedziałem niechętnie, opierając się o biurko i spoglądając przez okno.
Franky ruszyła do drzwi. Podszedłem do okna, z którego było widać ulice. Odrazu rozpoznałem twarz Franky, która jeszcze kilka sekund temu była w moim pokoju, w moich objęciach. Jej słowa mnie zraniły, ale wiem, że i ja ją zraniłem, nie mówiąc o Stelli. Zastanawiałem się tylko skąd ona o nas wie. Zresztą, plotki szybko się roznoszą. Dokładnie widziałem oddalająca się Franky na ulicy pokrytej mrokiem. Jedyne co zdarzyłem zobaczyć i usłyszeć to, to, ze miała rozmazany tusz, czerwone usta, rozszerzone źrenice, a jej ręce drżały. Stała w deszczu na środku ulicy i zaczęła wrzeszczeć, że miłości nie ma.
Zaraz po tym w moim pokoju pojawiła sie Lori i Victoria.



Wydaje mi się, ze jest to mój najlepszy rozdział jaki dotychczas napisałam. Pomijam fakt, ze czytają to zaledwie 3 osoby, którym z tego miejsca ogromnie dziękuje <3

1 komentarz:

  1. udało mi się zdobyć męża z pomocą doktora zaklęć dr Ajayi, kiedy odkryłem, że był oczarowany przez inną kobietę. Byłem bardzo szczęśliwy, że skontaktowałem się z rzucającym zaklęcia, ponieważ to on był powodem, dla którego mogłem odzyskać męża i teraz żyjemy w pokoju. skontaktuj się z dr Ajayi za całą pracę nad zaklęciem, pomógł mi odzyskać męża i wierzę, że pomoże ci w tym, co ci przeszkadza. E-mail: drajayi1990@gmail.com lub whatsapp: +2347084887094.

    OdpowiedzUsuń